Moja podróż łodzią była pełna niespodzianek – także przykrych, nie rozumiałem dlaczego nie
mogę płynąć tak, jak bym chciał, wkurzałem się na siebie i na innych. Niby dobry kurs, niby
stale coś ulepszam, staram się…

W końcu moja łódź roztrzaskała się o skałę. Zatrzymałem się w porcie, żeby wylizać się z
ran.
W tym porcie czekała na mnie ogromna niespodzianka – ktoś podarował mi nową łódź.
Ta łódź nosi nazwę Miłość. Kiedy ją zobaczyłem pomyślałem – nie, to nie dla mnie…Ja nie
potrafię kierować taką łodzią, poza tym nie zasługuję na nią, nic nie zrobiłem takiego, żeby
tak cenny prezent po prostu przyjąć.
Ktoś jednak powiedział – wejdź na pokład, zapraszam, rozejrzyj się, przynajmniej spróbuj…
Onieśmielony przyglądałem się nowej łodzi, bałem się dotykać, wszystko było inne, nowe.
Była piękna, prosta, czysta, lekka i solidna jednocześnie, serce uderzało mocniej na myśl, że
mogłaby być moja, ale nie było najważniejszej moim zdaniem rzeczy – nie było steru.
Jak to?
Jeśli zdecydujesz się przyjąć ten dar Miłość sama Cię poprowadzi.
Oddaj jej ster, zaufaj, to jest najbezpieczniejsza łódź pod słońcem.
I teraz jestem wolny, nie muszę kurczowo pilnować kursu, nie muszę trzymać steru.
Nie muszę kontrolować – jestem w ramionach Miłości.
Ona bierze mnie takim jakim jestem, a ja daję jej siebie.

Na podstawie wspomnień i za zgodą klienta spisała – Małgorzata Marcinkowska

Copyright Psychosoma 2011. Design by xyro.net

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.